piątek, 21 grudnia 2012

Post nr. 8

Post nr. 8  1/2 ( podzielony na 2 części)
Na Lwiej Ziemi nastał dzień. Dzień strasznie ponury i  brzydki. Chmury kłębiły się na całej Sawannie, nie było widać ani jednego strumienia słońca.
-Chyba nastała pora deszczowa- powiedziała majordonuska Lily do królowej- Zauditu
-Ta...- odpowiedziała odpowiedziała nieprzytomnie Zauditu, rozglądając się wszędzie- Lily, nie wiesz gdzie się podziały wszystkie lwy?
-To królowa o niczym nie wie?
-O czym nie wiem?- zapytała zaniepokojona Zauditu- Gdzie jest Mohatu i inny, czemu zostały same lwice. Gdzie oni są?-zaczęła panikować królowa
-No, dziś jest jest... walka
-Co? Kiedy, w południe?
-Ni...nie. Zaczęła się o świcie!
-To jak ja długo spałam? Dlaczego Mohatu nic mi nie powiedział?  Gdzie jest Uru i Izuaru?
-Poszły poznać z Elanną i Uzuri małego Natu.
-Aha-powiedziała nieco uspokojona Zauditu- jaka walka? - zapytała po chwili
-Ta z Elosem i hienami...
-Jak to? Czemu ja nic nie pamiętam... Gdzie ja wczoraj byłam? Co mi się stało? Co to jest?- zauważyła ślady krwi i zadrapania oraz ślady zębów na łapach- Czemu wszystko mnie boli? Co ? Gdzie ? Jak? Kiedy? Wytłumacz mi to!- Krzyczała, panikowała królowa
- Spokojnie. Wczoraj wasza wysoka mość poszła na spacer- tłumaczyła Lily- Nie wiem jak daleko królowa  zaszła, ale król po swoim powrocie z Tasabim kazał mi cię szukać... bo nie waracałaś.
-I?
-I gdy tak szukałam znalazłam  królową przy granicy... Byłaś nieprzytomna i  ledwo żyłaś... Prawdopodobnie Elos cie zaatakował... Było bliżej do Rafikiego niż do Lwiej Skały więc poprosiłam go o pomoc. On opatrzył waszą wysoką mość i zaniósł do domu... Król Mohatu nic nie mógł królowej powidzieć bo byłaś nieprzytomna, kazał przekazać, że Elos ma roszczenia o tron i albo ustąpimy albo walka i nasz król oczywiście nie podda się i wszyskie samce są teraz na wojnie...
-Już wszytko rozumiem
Nagle do groty wbiegły księżniczki z Elanną i Uzuri
-Mamo, mamo- krzyczały księżniczki- już się obudziłaś!!! Poznaliśmy Natu
- I jak?- zaptała 
-Jest taki fajny, taki śmieszny- mówiła Izuaru- ale jeszcze nie mówi, nie chodzi nawet nie widzi-opowiadała podekscytowana lwiczka
-Pani Sara powiedziała, że jutro też możemy go odwiedzić- powiedziła Elanna
-To cieszę się, że się dobrze bawiłyście... ale teraz pora na po południową drzemkę.
-Musimy? -powiedziały błagalnym tone siostry
-Oczywiście chyba, że chcecie iść wcześniej spać? JEszcze przed zachodem słońca. Patrzcie na Uzuri ledwo  trzymie się na łapkach od tych waszych zabaw...
- Nie, nie już śpimy- powiedziała Uru po czym zwróciła się do koleżanek- No to narazie... Wy pewnie też musicie iść spać?! Narazie!
- Pa- powiedziała Uzuri
-Cześć- pożegnała się Elanna- spotkamy się jeszcze po jedzeniu
-Oczywiście- powiedziała Izuary- Pa, pa
Po czym położyły się wygodnie w oddzielnej grocie przeznaczonej dla rodziny królewskie, ponieważ w Lwiej Skale znajdowała się jedna jaskinia podzielona na pół przez ścianę. Większa część była dla poddanych ale ta mniejsza i jaśniejsza, była dla Mohatu i jego rodziny. ( Wiem w filmie było inaczej, ale jest to mój blog i mogę sobie pisać co chcę na podstawie filmu, załóżmy, że później ta ściana się zburzy;)
__________________________________________________________________
Koniec części I


Niestety bardzo się zawiodłam na moich czytelnikach, chociaż wiem jedno,
prawdopodobnie 5 osób czytało ten post,

niedziela, 25 listopada 2012

Przeprosiny

Bardzo Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, chyba pół roku ;(
Naprawdę przepraszam, ale proszę mnie zrozumieć gimnazjum.
Przez święta lub ferie postaram się napisać kilka postów, a taki "sezon" na pisanie będzie na wakacje ;)
Jeszcze raz bardzo przepraszam i proszę o wybaczenie, ale na pewno bloga nie usunę, co najwyżej zawieszę na 3-4 miesiące jak będzie nauka.

Pozdrawiam Bika

piątek, 17 sierpnia 2012

Post nr. 7

Na Lwiej Ziemi nie brakowało pociech. Księżniczki już były na tyle duże, że same chodziły, już powoli zaczęły mówić, a podczas prezentacji lwiczek, Isha i Chestor zostali obdarowani lwiczką, którą nazwali Uzuri oprócz tego Medze i Sarze urodził się syn Natu.
Po śniadaniu Mohatu i Zauditu wyszli na Lwią Skałę usiąść by obserwować czy wszystko na sawannie jest w porządku, nagle przybiegły Uru i Izuaru.
-Mamo, tato możemy iść się pobawić?- i uśmiechnęły się niewinnie
Królewska para spojrzała na siebie.
-Ale one rosną- powiedziała Zauditu
-Rosną jak na drożdżach. He, he- zaśmiał się król
-Możemy iść? Prosimy- nalegały lwiczki
-A gdzie wam tak śpieszno?- zapytała królowa
-No... pobawić się z Elanną i odwiedzimy Uzuri... - wymieniał Izuaru
-Dobrze, dobrze jak chcecie to idźcie, lecz pamiętajcie by nie odchodzić dalej niż do wodopoju, a i nie pływajcie, bo tam jest głęboko...-ostrzegał ojciec
Księżniczki już to słyszały tysiąc razy i by się nie nudzić Uru nadęła ogon siosty
-Uru, au... Rrrrr- i rzuciła się na brązową
-Dziewczynki, słuchajcie ojca nie daj Bóg by się wam coś stało...-mówiła nieco zła królowa
-Yhm- przytaknęły- to możemy już iść?
-Niech król im pozwoli- wtrąciła Lily-Będę je mieć na oku
- No, dobrze, dobrze idźcie już-mówił Mohatu
-Jej-krzyknęły razem
Lwiczki pobiegły do Elanny, która siedziała obok swej matki Alfy. Oraz Ishy, która myła właśnie Uzuri.
-Cześć- powiedziała Uru
-Czołem- krzyknęła Izuaru
-Cześć- opowiedziała im Elanna
-Sest- wysepleniła mała Uzuri, którą właśnie przestała myć matka.
Isha wstała i położyła córkę na ziemi
- Co dziś robimy?- zapytała starsza o kilka tygodni Elanna
- Przejdziemy się do wąwozu?- zaproponowała Izuaru
- Super pomysł...- odrzekłą Uru po czym zwóciła się do matki Uzuri- czy możemy wziąć ze sobą Uzuri? Prosimy!
-No dobrze tylko uważajcie na nią...- zgodziła się Isha
-Elanna, pilnuj jej jak własnej siostry- pouczała swą córkę Alfa
-Tak, mamo...
-Tylko nie spóźnijcie się na kolację tak jak ostatnio
-Tak, tak- opowiedziały wszystkie chórem.
Uzuri co dopiero nauczyła się chodzić, lecz jeszcze nie biega zbyt szybko tak jak jej koleżanki, ale najbardziej dokazywała podczas zabaw w wąwozie. Lecz szybko się to znudziło lwiczką i Elanna powiedziała:
-Ej wiecie, że nie dawno pani Sarze i panu Medze urodził się syn... ciekawe jak go nazwali.
-Ja nie wiem- pokręciła głową Uru
-Ja tym bardziej-  oznajmiła Izuaru - A ty wiesz Uzuri?
-Chiba ma na ime Natu
-No to jak Natu podrośnie to się z nim też będziemy bawić- powiedział Elanna
-Chodźmy nad wodopój- wykrzyknęła Uru
-Ale tata...- Izuaru nie dokończyła bo siostra szybko jej wtrąciła
-Ale chce mi się pić
-Mi tez
- I mi także, jestem zmęczona po zabawie w berka...
Czwórka młodych lwic udała się nad wodopój. I z dala w wysokiej trawie zauważyły nieznajome dwa lwy. Jeden dorosły, a drugi najprawdopodobnie jego syn. Koleżanki rozmawiały i śmiały się po drodze do wody...
-A kto to?- zapytała się mała Uzuri
-Ja też ich nie znam- mówiła Uru
-Nie widziałam ich w stadzie...- mówiła Elanna
-Chodźmy się schować za ten głaz, bo mogą być to intruzi...
-To tu śią jaciś intruzi?
-Tak Uzuri- odpowiedział jej Uru
Lwiczki schowały się za głaz tak jak zaproponowała Izuaru i zaczęły podsłuchiwać lwy...
-Widzisz Ahadi to bedzie wszystko nasze- mówił lew do syna
-Ale tu mieszka ktoś inny, jest inny król
-Zabijemy go...
-Co?
-Tak... Ja będę władcą, a potem ty
-O... A co z hienami...
-Dziś wygnam Sidę i jej stado na Cmętarzysko Słoni?
-Gdzie to jest
-Daleko od naszej ziemi...
-Aha... Tato to jak ty będziesz już królem to my tu zamieszkamy?
-Tak, to będzie nasz dom...
Małe lwice wszystko dokładnie słuchały
-Musimy zawiadomić o tym całemu  stadzie- mówiła z przerażeniem Elanna
-Będzie wojna trzeba zawiadomić o tym naszego tatę Uru
-Tak, tak... Wracajmy do domu...
Gdy lwiczki odeszły Ahadi jeszcze zapytał Elosa
-A co to była za lwica, którą zabiłeś przy granicy-pytał lewek
-To... yyy... to była jakaś lwica z ich stada. Nie wiem kto to! Chodź już trzeba iść spać- powiedział Elos
Słońce było już nisko... Akurat lwice upolowały zebrę... Król właśnie już się najadł i usiadł na kamieniach...
-Tato, tato...- wołały siostry
-Co się stało- mówił rozbawiony Mohatu
- Intruzi, będzie wojna, chcą się nas pozbyć- mówiła zdyszana Uru
-Co?
-Tak, tak wsystko słysałysmy- co dopiero przybiegła Uzuri
-"Elos?"- myślał król- "Co on znów szykuje?"
-Dziewczynki zjedźcie kolacje i idźcie spać...- mówił król
-Ale...
-Nie ma "ale" kolacja i do jaskini...- później zwrócił się do Lili- czy Zauditu jest już?- Królowa długo niie wracała ze spaceru i Mohatu zaczynał się martwić.
-Nie...
-Jeśli do mojego powrotu nie wróci, to leć jej szukać.
-Rozkaz-krzyknęła majordonuska
Gdy stado  szykowało się spać Mohatu zawołał najśilniejszego samca Tasabiego i  poszedł z nim zza wodopój... Słońce dopiero zachodziło... Wiedział, że samemu po sawannie podczas zmierzchu chodzić nie wolno bo jest niebezpiecznie...
-Jeżeli dojdzie do walki pamiętaj walcz w raz z nami za twą wolność...- Mohatu wiedział, że Tasabi jest siliny lecz trzeba było mu przemówić do rozumu, by walczył camym sobą, całym swym sercem więc dlatego wziął go na rozmowę na osobności- i za wolność stada...- nagle zobaczył przed sobą innego lwa był to Elos...
-Proszę, proszę, a kto tu się pałęta po mojej ziemi na wieczór?
Mohatu nie zauważył, że był tak daleko granicy...
-Zwróć mi tron?- nawracał Elos
-Co?- Wtrącił Tasabi- Jak śmiesz...- i rzucił się na króla zła
-Zostaw go- powiedział z groźbą w głosie Mohatu- nie jest tego wart...
-Jestem wart więcej niż ty...- obrażał go Elos
- O co ci chodzi? Już dość tego, odpuść,
-Ja nigdy nie odpuszczę...  Jutro o świcie walka... o tron
- To ci się nie uda- wtrącił Tasabi
-Po co tyle nienawiści?- uspakajał go król
-Masz wybór ustąpisz mi tronu i odejdziesz z Lwiej Ziemi czy walczymy jutro o świcie he, he, he- mówił Elos- masz czas do jutra... he, he, he- śmiał się odchodząc...

czwartek, 9 sierpnia 2012

________________________________________

ZAWIESZAM BLOGA!!!


Zawieszam bloga na 5 dni z powodu, że miało być 5 komentarzy pod ostatnim postem a są tylko 4, a poza tym dałam na to 3 dni więc powinno wystarczyć. A poza tym zawieszam bloga z powodów własnych czyli, że nie chcę ciągle siedzieć przed laptopem i pisać o Królu Lwie lecz np. poczytać książkę, wyjść na wieś z koleżankami itp.  Możliwe, że zawieszę bloga do niedzieli w przyszłym tygodniu lub chociaż na 1 tydzień więc bądźcie przygotowani na wszytko...

Pozdrawiam Bika 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Post nr. 6

Słońce było już nad horyzontem. Mohatu i Zauditu wstali i zamierzali pójść do Rafikiego ustalić dzień ceremonii prezentacyjnej. Uru i Izuaru pozostały pod opieką Diany i Alexa. Diana i Alex byli starszą parą lecz jeszcze nie mieli młodych, więc bardzo chętnie podęli się pilnowania księżniczek. Para królewska wyruszyła. Doga była bardzo długa. Słońce było już wysoko i gdy przeszli już ponad połowę Mohatu usiadł.     
-Co jest?- zapytała Zauditu
- Nie nic...
-Jak nic? Przecież widzę, że coś cię trapi!
-Boję się o Uru i Izuaru.
-Dlaczego przecież są pod dobrą opieką. Alex i Diana się dobrze nimi zajmą. No chodź!!!
-Ale jeśli Elos je porwie?
-Po pierwsze Elos nie wie, że się urodziły,-zaczęła wymieniać- a po drugie jest słaby, a po trzecie jakby przyszedł na Lwią Ziemię to stado ciągle pilnuje krainy, a lwiczki są pilnowane jak oka w głowie, a... po czwa... mam jeszcze wymieniać?!
-Nie... Masz rację są pod dobrą opieką.

-No to chodź... Na co czekasz musimy wrócić przed zachodem słońca na kolację, a poza tym Alfie może się skończyć mleko ma trzy młode do wykarmienia. Nasze oraz Elannę...
-Tak, tak już idę...
A Zauditu tylko przewróciła oczami. Gdy doszli do baobabu zaczęli wołać czy mogą wejść. Rafiki ich serdecznie zaprosił, a para królewska wdrapała się na drzewo. Rafiki jak zwykle zapytał co ich tu sprowadza.
-Urodziły nam się dwie lwiczki i chcielibyśmy wiedzieć kiedy jest możliwa ceremonia prezentacyjna-Tłumaczył Mohatu
-O!!! To cudownie... Są zdrowe?-Wypytywał Rafiki
-Zdrowe jak ryby- mówiła Zaudity
-Wspaniale, a ile mają tygodni?
-Dokładnie to 18 dni- odpowiedziała królowa
-Dobrze... To ceremonia może się odbyć na dwa lub trzy dni.
-Zależy nam na jak najszybszym terminie więc po jutrze będzie najlepiej pasować- mówił król- prawda kochanie?
-Tak, tak- przytaknęła lwica
-Ceremonia będzie wyglądać tak: -tłumaczył mandryl- Ja przyjdę. Ochrzczę je w jaskini, odmówię błogosławieństwo dla małych, dla was oraz, dla całej Lwiej Ziemi, by jedna z nich sprawowała dobre rządy. Która będzie następczynią tronu- zapytał z nienacka
-yy... Nad tym jeszcze się nie zastanawialiśmy z Zauditu
-Aha dobrze to zrobimy tak- mruczał pod nosem szaman- A  potem po odmówieniu błogosławieństwa pokażę je poddanym na Lwiej Skale one oddadzą pokłon księżniczką i na tym zakończy się ceremonia. Może być?
-Pewnie- opowiedzieli obaj rodzice - bądź zdrów! My się już musimy zbierać
-Do zobaczenia

***

Dwa dni później gdy słońce wschodziło nad sawanną. Wszystkie zwierzęta od maleńkiej mrówki po wielkiego słonia zaczęły  schodzić się pod Lwią Ziemią. Lily zwołała wszyskie zwierzęta mieszkające na Lwiej Ziemi, a dumny król Mohatu stał na swym tronie patrząc na tłum poddanych. Podziękował Lily za wykonanie rozkazu. I zaczął niecierpliwie wyglądać Rafikiego.
Zauditu była w jaskini wraz z stadem i myła Uru i Izuaru. W tym samym momencie Rafiki właśnie wszedł na Lwią Skałę przywitać się z królem.
-Pierwsza ceremonia... Pewnie jesteś zdenerwowany- szeptał cicho Mohatu do mandryla i uśmiechnął się miło
-Nawet nie wiesz jak bardzo - odwzajemił uśmiech.
Poszli razem do jaskini. Rafiki namaścił czółka lwiczek miąszem z owocu. Strasznie ręce mu drgały.
-Nie denerwuj się. - uspakajała go Zauditu
Rafiki omówił błogosławieństwo. Wziął księżniczki w ramiona. Wyszedł z jaskini i podniósł je wysko, wysko, by każde zwierze widziało potomków pary królewskiej. Światło przebiło się przez chmury i duch króla Fabiego uśmiechnął się do nich. Lwiczki patrzyły na wszystko nie rozumiejąc o co chodzi. A Mohatu i Zauditu siedzieli za Rafikim razem przytuleni, dumni ze swych córek oraz z samego Rafikiego, że dał sobie radę.

______________________________________________________________


KOMUNIKAT


Jeżeli pod tą notką przez 3 dni nie będzie minimum 5 komentarzy muszę zawiesić bloga na 5 dni!!!

Pozdrowienia dla stałych "komentarzystów" Wiki48 i Kane :) Bez was bym już o wiele wcześniej zawiesiłąbym tego bloga!!!

Bika




czwartek, 2 sierpnia 2012

Post nr. 5

Gdy zwycięskie stado wracało na Lwią Ziemię Isha podbiegła do Mohatu i zawiadomiła go, że Zauditu przed chwilą urodziła. Król szybko przybiegł do jaskini, w której leżała jego żona z dwójką lwiątek oraz Alfa z Elanną. Jedno lwiątko Zauditu było nieco złote,a drugie było brązowe ja król.
-Oba to samce?-Zapytał Mohatu
-Nie to są dwie samiczki.
-To pięknie! Jak je nazwiemy?
-Jestem zbyt zmęczona by o tym myśleć. Jutro. Wykarmię je i się prześpię. Jutro Mohatu... Dobrze? Jestem zbyt wkończona. Urodzenie bliźniąt jest bardzo ciężkie...
-Dobrze, dobrze jutro- uśmiechnął się do niej Mohatu
Mohatu był bardzo szczęśliwy z narodzin dwóch bliźniaczek. Przez całą noc nie zmrużył oka mimo to, że był bardzo wycieńczony po walce. W połowie nocy Zauditu przebudziła się by znów nakarmić lwiątka. Przez to całe zamieszanie zapomniał, że jej mąż wrócił właśnie z walki o władzę i szeptem zapytała
-Mohatu... Jak wam poszło? Elos nie żyje?
-Nie... - mówił nieco rozbawiony - poddał się. Nie mógł znieść napięcia tego że on i hieny przegrywają. Jednak obiecał, że to jeszcze nie koniec.
-A to właśnie on zatkał wodopój?
-Tak!- mówił przez zaciśnięte zęby król
-Przyznał się?- dopytywała się ciągle Zauditu?
-Pytał się czy wody nam starczyło
-Aha. Dobra to ja je nakarmię. Przez jakiś czas będziemy mieć noce nie przespane...
-To nie problem- uśmiechnął się i spojrzał na maluchy- żaden problem
Rano Zauditu i Mohatu wyszli przed jaskinię i zaczęli myśleć jak nazwać lwiątka.
-Zacznijmy od złotej- zaproponował Mohatu
-Hmmm... Może Tina- zastanowiła się królowa
- Ja mam inne Lira lub Izuaru
-O... Izuaru jest wspaniałe dla księżniczki, a brązową nazwiemy...- zamyśliła się na chwilę
-Uru- krzyknęli razem

***
A tym czasem na Złej Ziemi stado hien oraz złych lwów pokłóciło się z hienami ponieważ wspólna walka miała im zapewnić zwycięstwo nad Mohatu, ale w tym samym czasie co Zaudity, Elsa urodziła złotego samczyka.
-Jak go nazwiemy-zapytała Elsa swego męża  Elosa
-Obojętnie ważne by było królewskie. To on obejmie władzę w przyszłości nad Lwią Ziemią
- Ty tylko o tym...- Elasa była już znudzona ciągłymi planami męża, choć także chciała pozbyć się Mohatu i jego stada
- Niech będzie np.... yyy A... hmm... Ahos. Pasuje?- powiedział obojętnie Elos
- Nie, Ahadi lepsze
-Ahos bardziej dostojne
-Ahadi
-Ahos
-Ahadi
-Ahos- a lwiątko tylko patrzyło jak jego rodzice się wykłócają 
-Ahadi
-Niech ci będzie, ale to nie imię dla króla- po kilku minutach zgodził się 
-Przestań Ahadi jest ładne i nie ty musisz ciągle wybierać imiona naszym dziecią. "Nie bo takie jest głupie, nie bo to nie jest  królewskie"- zaczęła wymieniać Elsa- a poza tym gdzie ten dostatek?! Co mi obiecywałeś
-A... zamknij się- i odszedł

środa, 1 sierpnia 2012

Post nr. 4

Po zatkanym otworze w wodopoju stado z Lwiej Ziemi sądziło, że to koniec niemiłych niespodzianek, a dzień zapowiadał się bardzo spokojnie. Zauditu miała za kilka dni urodzić, a w stadzie urodziło się młode lwiątko. Alfie oraz Nerowi urodziła się piękna lwiczka o jasnym futerku.
-Jak ją nazwiemy?- Zapytała Alfa
-Hm... jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Ale jednak trzeba wybrać jej jakieś imię... - rzekł Nero
-Mmm... może Emma
-Nie... Jest takie dziwne... Może nazwiemy ją tak jak twoja prababka o której Ci matka zawsze opowiadała to była lwica z przyszłością... Jak ona miała na imię?-Zapomniał Nero
-Elenna- Opowiedziała Alfa
-Może trochę zmienimy na Elanna?
-Super imię. No mała będziesz mieć na imię Elanna- zwróciła się do lwiczki śpiącej w łapach Alfy
Po chwili przyszła Isha. Alfa była jej najlepszą przyjaciółką...
-Alfa?-Zawołała- O, a kto to? kto dołączył do naszego stada?! Jaka cudna! Jak ją nazwaliście?
-Elanna
-Śliczne imię! Coś Ci powiem
-Co?- zapytała nieco zdziwiona Alfa
-Jestem w ciąży!
-Tak? To super nasza Elanna będzie mieć towarzystwo!
-Nie wiesz że królowa też jest w ciąży?
- Nie wiedziałam?!
Po chwili dosłyszała to Zauditu i podeszła do lwic.
-O czym rozmawiacie?
-A tak sobie! Isha z Chestorem też będą mieć młode!-opowiedziała Alfa
- O to ekstra. Jak ją nazwałaś- wskazała łbem na młode
-Elanna
-Pięknie
Słońce było już wysoko nad sawanną. Inne lwice szły na polowanie. Upatrzyły wielką żyrafę, lecz same nie mogły sobie z nią poradzić więc wraz z lwami po kilku godzinach ciężkiej pracy mogli zasiąść do wielkiej uczty, która spokojnie starczyłaby jeszcze na następny dzień. A tym czasem wygnańcy zaczęli szykować się do ataku Elos i Sida trenowali od kilku dni swoje stada, by zwyciężyć. Słońce zaczęło zachodzić. Sawanna szykowała się powoli do snu. Tylko majordonuska Lily na jak co wieczór leciała sprawdzić czy wszystko jest w jak najlepszym porządku. Leciała,leciała, aż przy granicy zobaczyła kroczące wyrzutki.
-Zawiadom tego waszego królcia- mówił Elos do Lily- że to koniec jego panowania.
I rozległ się głuchy śmiech hien i lwów. Lily czym prędzej poleciał na Lwią Skałę powiadomić Mohatu, że wyrzutki idą na atak przeciwko Lwiej Ziemi. Król zebrał lwice, które nie były w ciąży lub nie opiekowały  się dziećmi.A stada spotkały się w samym sercu sawanny
-No, no, no jakie stado... Tylko szkoda, że jest słabsze od naszego.- nabijał się Elos
-Po co tu przyszedłeś?- zapytał spokojnie Mhatu
-By ciebie i twoje stado zniszczyć, a poza tym czy wody wam starczy? Ha, ha, ha
-A więc to wy?-powiedział cicho Mohatu
-A któż by inny? Hm?
I rozpoczęła się ostra walka. Złe stado wraz z hienami łatwo odnosiło zwycięstwo. Mohatu przestał wierzyć, że wygra. Dopóki nie przypomniał sobie słów jego ojca tamtej nocy "Zawsze będę z tobą, nie bój się, nie opuszczę cię" powtarzał sobie te słowa i to mu dodało siły. Nagle uderzył mocno łapą Elosa, a on się przewrócił. Elos był bardzo Słaby. Mohatu dopadł go.
-Poddaję się- powiedział zrezygnowany Elos
-Odejdź stąd I nie wracaj już nigdy więcej.-mówił groźnie Mohatu
-Dobrze zrobię co zechcesz tylko to jeszcze nie koniec. he, he, he-następnie zwrócił się do swego stada i do stada Sidy-chodźcie. Idziemy stąd-  zwrócił się do Mohatu- Jeszcze tu wrócę...

wtorek, 24 lipca 2012

Post nr. 3

Post nr. 3 1/3   (ten post podzieliłam na 3 części) 
Wszystko układało się dobrze na Lwiej Ziemi. Zauditu była w ciąży. Król w końcu zrozumiał, że ojciec zawsze mu pomoże. Lecz pewnego dnia wszystko zaczęło się komplikować. Dzień zaczynał się spokojnie. Mohatu postanowił przedstawić stadzie ich nowego przyjaciela rodziny- Rafikiego. Chciał go przeprosić, że początkowo mu nie wierzył i wynagrodzić mu to więc postanowił zapoznać go z innymi lwami.
Król dziś wstał niezwykle późno. Lwice właśnie upolowały dorodną antylopę. Więc gdy wyszedł z jaskini nie czekał długo, a już się załapał na śniadanie. Po śniadaniu rozpoczął długą wędrówkę do baobabu Rafikiego. Raz pod górkę, raz z górki. I gdy przeszedł sawannę doszedł na pustynię gdzie stało tylko jedno, jedyne wielkie drzewo- baobab Rafikiego. Nieco skępowany Mohatu, że ostatnio nazwał go "głupią małpą" powiedział:
-Rafiki??? Możesz zejść?
I jego oczom ukazał się mandryl
-Co Cię tu sprowadza?
-Ach... Przepraszam, że nazwałem cię wtedy "głupią małpą" i że nie wierzyłem, że Fabi mi się ukaże. Miałeś rację ukazał mi się na niebie... A oprócz tego chciałbym cię przedstawić stadu oraz oprowadzić Cię po Lwiej Ziemi.
-O... Bardzo chętnie skorzystam z tej propozycji...
-No to chodź! 
Gdy przeszli pustynię zaczynały się obrzeża sawanny.
-Witam w naszych skromnych progach-mówił Mohatu- widzisz tą skałę?- wskazał na Lwią Skałę- Tam mieszkamy...

-Wow. Jaka wielka-Chwalił Rafiki- Aeys mi nigdy jej nie pokazywał. Tylko opowiadał. A poza tym w dżungli, z której pochodzę nie ma takich skał.
Potem Mohatu zaczął wskazywać duże źródło wody.
-A tu mamy wodopój
Gdy doszli na Lwią Skałę kazał Lily (królewska majordomuska)  zawołać lwice na przywitanie Rafikiego. 
Po chwili wszystkie lwy były już pod Lwią Skałą...
-Oto jest nasz nowy przyjaciel rodziny- Rafiki. Rafiki a oto Diana, Sara, Taja, Ajenti, Isha oraz Alfa-wskazał lwice, a następnie samców.- To jest Mega, Tasabi, Nero, Chestor, Urus, Alex oraz moja małżonka Zauditu. A to jest Rafiki- i wkazł na mandryla
-Miło mi was poznać.- powiedział Rafiki
-Nam także-odparło stado
_____________________________________________________________

Koniec części I
(jutro kolejna w tym samym poście)


Post nr. 3 2/3
Nagle przyleciał Lily. Nieco przerażona...
-Panie... Do wodopoju przestaje lecieć woda. Coś zatyka otwór... A wody wystarczy tylko na parę dni...
-Co? Niemożliwe... Przecież przed chwilą gdy byłem tam z Rafikim woda tryskała...
-Lecz ktoś, chyba wielkim kamieniem zatkał otwór i woda nie tryska... A wody starczy jedynie ok. 4 dni i to tylko dla lwów i słoni, a nie mówiąc o innych zwierzętach... A tym bardziej gdy mamy  porę suchą.
-No to chodźmy się temu przyjrzeć... Chodź ze mną Rafiki! Pomożesz nam rozwiązać ten kłopot!
Gdy doszli do wodopoju Lily i podleciała na miejsce gdzie niegdyś tryskałam woda z źródła...
-O tutaj. Tu jest jakiś głaz. Trzeba go wyciągnąć. - poimformowała Lily
-Tak ale jeszcze rodzi się pytanie kto go tam wetknął... Przecież sam tam nie utknął...- zastanawiał się Mohatu
-Pewnie ktoś nie z Lwiej Ziemi, bo każde myślące stworzenie wie jak ważna jest woda do życia!!!
-Więc któreś z wyrzutków, albo hieny lub złe lwy-stwierdził Mohatu
-Na pewno, ale jak to wyciągnąć-Mówiła Lily. Lily najbardziej zależało na czasie. Na najszybszym rozwiązaniu problemu
-No dobrze więc, ja z Rafikim pójdziemy tam spróbować to wyciągnąć- mówił Mohatu- Na szczęście masz przeciwstawne kciuki- zwrócił się do Rafikiego. 
Weszli do wody. Nie było tam zbyt głęboko, bo większość wody została wypita lub po prostu wyschła. Lily kierowała gdzie znajduje się kamień. Inaczej by tam nie doszli bo nie widzieli gdzie woda wychodzi na powierzchnię. Gdy doszli obydwoje zanurkowali i próbując wyciągnąć głaz zaczęci nim ruszać, by nieco wyszedł z dziury. Udało się. Rafiki  chwycił kamień i wyrzucił go daleko, daleko na brzeg, by go potem schować iż mogło by się to powtórzyć.

______________________________________________________________

Koniec części II
(jutro kolejna w tym samym poście)


Post nr. 3 3/3
A tym czasem na Złej Ziemi... Lwy, które zostały wygnane zaczęły planować wraz z hienami (które także były wyrzutkami) spisek!!! Atak przeciwko Lwiej Ziemi... Przywódca złego stada lwów - Elos właśnie rozmawiali z przywódczynią hien- Sida
-Jutro gdy zajdzie słońce wkroczymy na Lwią Ziemię i... zaatakujemy-knuł Elos- Nie ma opcji byśmy przegrali...
-Ale jeśli przegramy?- zastanawiała się Sida
-Takiej myśli nie dopuszczam do siebie... Mohatu jest słaby fizycznie, a co więcej psychicznie...
-Co to za król?! He, he, he
-Tak masz rację... Odbierzmy mu władzę, byśmy  mogli rozpocząć wspaniałe panowanie na sawannie...
-Tak... Hi, hi, hi... brak głodu, brak pragnienia, a to wszystko bez Mohatu- Cieszyła się Sida- Razem stworzymy potęgę...
-Niedługo moja żona Elsa nie będzie musiała rodzić w nędzy lecz w raju... -zmienił nagle temat- Mało tego jeśli będzie to lew to zostanie królem... I będzie, rządził na naszą korzyść-wskazał łbem całe swoje stado lwów
-A my?-wtrąciła Sida
-No i wy oczywiście-mówił podstępnie. Tak naprawdę Elos nie chciał dzielić z hienami władzy, ale bez nich przegrana z Mohatu była by pewna więcej. Gdyby przegrali nie mogliby ponowić ataku, lecz Elos myślał tylko o sobie i o tym by zostać królem, a w przyszłości jego syn... Lecz nie myślał, że hieny są takie przebiegłe. Sida od samego początku zwęszyła podstęp i zaczęła się trzymać na baczności. Po czym wtrąciła
-Dobrze, ale mamy jeden warunek, którego musicie spełnić byśmy wam pomogli więc za to że my wam pomożemy wygrać z Mohatu my także będziemy mieć prawo głosu podczas panowania lwów oraz lwice mają nam przynosić codziennie 2 dorodne zwierzyny do zjedzenia 
Elos nie spodziewał się takiego warunku i nie zbyt był zadowolony dzielić władzę z hienami oraz utrzymywanie ich za sprawą jego lwic. Ale dobrze wiedział, że bez nich sobie nie poradzi więc powidział
-Dobrze zgadzam się- lecz kłamał, po wygranej chciał się hien jak najszybciej  pozbyć
-Przyrzekasz?-Pytała Sida
-T-ttak- powiedział nie chętnie Elos, bo wiedział, że przysięga to rzecz ważna
-Jeśli złamiesz warunek to ty i twoje stado pożałuje, że nas spotkaliście na swej drodze... He, he, he - zagroziła Sida śmiejąc się gorzko i odeszła. Elos tak naprawdę tego nie rozumiał, lecz zaczął się nieco obawiać... 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Post nr. 2

Powoli zaczął zapadać mrok. Mohatu wracał by zdążyć jeszcze na kolacje, bo wiedział, że lwice i tak bez niego  nie zaczną, a śniadanie musiały zjeść same. Wracał także by zawiadomi stadom, że Aeys umarł. Po drodze mruczał pod nosem.
-"Wypatrywać w gwiazdach" phy... Dużo mi doradził . Tak podczas koronacji słyszałem głos ojca, lecz jestem, tak jestem prawie pewien, że to była złuda... Chociaż-i zastanowił się na chwilę- nie to mi się zdawało.-był już blisko Lwiej Skały. A Zauditu podbiegła do niego
-Czemu Cię tak długo nie było? Gdzie byłeś?-pytała cicho
-Byłem u Aeysa, lecz ten zmarł dziś rano- oznajmił lwom, a zarazem Zauditu
-Co? Jak to nie żyje?-rozpoczęły się szmery-Kto będzie naszym nowym szamanem?
-Nowym szamanem jest młody Rafiki. Uczeń Aeysa.-po chwili dodał- tak! Też się dopiero o nim dowiedziałem, ale taka jest prawda. By oddać cześć zmarłemu Aeysowi niech zapadnie chwila ciszy zanim zaczniemy jeść.
I zapadła cisza jak rozkazał Mohatu. A potem lwy zabrały się do jedzenia. Pierwszy największy kęs należał się władcy, a  później lwice rozpoczęły swą wieczerzę.  Gdy Zauditu przestała jeść podeszła do króla. 
-Po co chciałeś odwiedzić Aeysa?-zapytała Zauditu
-Chciałem, by powiedział mi jak mam się pogodzić ze śmiercią ojca, ale wiesz był tylko Rafiki
-I co Rafiki ci poradził?
-Nic... Mówił tylko by wypatrywać go w gwiazdach-i Mohatu i Zauditu spojrzeli obaj na gwiazdy
-Może ma racje. Ty nie słyszałeś na koronacji jak Fabi mówił do Ciebie " Zawsze będę z tobą"
-Ty  też to słyszałaś?!-zapytał zdziwiony- przecież przez cały czas myślałem, że to złuda...
- Co? Nie to nie złuda... Rafiki dobrze ci radził wypatruj go. A ten sen? Mówię Ci on żyje w tobie
-Tak, teraz ma to sens. Nigdy mi o czymś takim nie mówił!!!
-No to teraz wiesz, a poza tym mam                           
  dla ciebie dobrą nowinę!                                                                      
Mohatu spojrzał na nią pytająco.                                              
-No to teraz wiesz, a poza tym mam dla ciebie dobrą nowinę!                          
  Mohatu spojrzał na nią pytająco.                                                         
-Jestem w ciąży!!!-
oznajmiła to z radością                                                   
-Naprawdę? 
-Tak
-To wspaniale!!! Jak się cieszę!  Ale jesteś pewna?
-My lwice wiemy najlepiej- i odeszła

***
 Stado już spało, lecz nie Mohatu. Stał na Lwiej Skale i wypatrując Fabiego w gwiazdach nagle. Chmury zaczęły się kłębić a noc stała się jeszcze ciemniejsza, a Mohatu usłyszał znów głos jak grzmot: silny, potężny ale łagodny
- Mohatu, Mohatu... Zawsze będę z tobą, nie bój się, nie opuszczę cię...
-A-aale
-Ja zawsze ci pomogę... zawsze i inni królowie przyjdą ci z pomocą
-Czemu mi nigdy o tym nie mówiłeś
-Sam dobrze wiedziałeś... To jest w twojej podświadomości lecz tego nie mogłeś uwolnić... Jestem z tobą 
-Tak, wiem dzięki ci ojcze uwolniłeś to we mnie...
-Pamiętaj, pamiętaj-mówił wolno- jestem przy tobie w twoim sercu...-i zaczął powoli znikać
-Stój nie opuszczaj mnie, czekaj...- i zaczął pędzić za chmurami...
-Zawsze, będę przy tobie, pamiętaj- głos zaczął rozpływać się wśród sawanny-pamiętaj...




niedziela, 22 lipca 2012

Post nr. 1

Słońce na Lwiej Ziemi zaczęło powoli wyłaniać się zza horyzontu. Wszystkie zwierzęta z Lwiej Ziemi przybyły do Lwiej Skały by świętować objęcie tronu przez nowego króla Mohatu. Nowy król wraz z małżonką Zauditu stał na czubku Lwiej Skały czekając na starego szamana, żyjącego już od 5 pokoleń - Ayesa, bez którego nie odbyłaby się koronacja. Mohatu obejmował władzę z wielkim cierpieniem. Jego ojciec zginął nie dawno, gdy szedł do wodopoju. Nikt nie wie co się stało, lecz każdy podejrzewa, że to sprawka lwów ze Złej Ziemi, które zostały wygnane przez buntowanie się przeciwko władzy starego króla - Fabiego.  
Ayes wszedł na Lwią Skałę pokłonił się parze królów. Oraz odmówił błogosławieństwo by sprawowali swą władzę uczciwie z myślą o poddanych. Potem zza chmur wyłonił się blask chwały Fabiego, który uśmiechnął się do syna i rzekł głosem jak grzmot:
-Zawsze będę z tobą
Zwierzęta pokłoniły się nowemu władcy i tak rozpoczęły się nowe dni panowania Mohatu.

***

Następnego dnia Mohatu wstał bardzo wcześnie i wyszedł z jaskini, która znajdowała się w Lwiej Skale. Zobaczył to Zauditu i wiedząc, że króla coś trapi wyszła za nim. Mohatu już się znajdował na czubku Lwiej Skały. 
-Co ci jest? Jeszcze cię coś gryzie?-zapytał
-Śniło mi się , że... przyszedł do mnie i wciąż powtarzał znikając w obłokach "Jestem z tobą... jestem z tobą... jestem z tobą..." A poza tym nie mogę być dobrym królem jeśli ciągle nie mogę pogodzić się z jego śmiercią.
-Nie martw się on jest zawsze z tobą o tu- i wskazała łapą jego serce- w twoim sercu- a potem wtuliła się w jego grzywę.- nie bój się, będziesz wspaniałym królem ...



Słonce było już wysoko i lwice zaczęły polować. Król oddalił się od Lwiej Skały do wielkiego baobaba, w którym mieszkał Ayes i krzyknął:
-Ayes? Jesteś tam? Możesz zejść na chwilę?
-Nauczyciel zmarł dziś nad ranem- odpowiedział młody głos
-Co? Zmarł??? A ty to kto? Kim jesteś?
I jego oczom ukazał się młody mandryl
-Ja? Ja jestem Rafiki. Jego uczeń. A ty zapewne jesteś nowym królem.
-Tak, jestem Mohatu. To teraz ty będziesz nowym szamanem?
-Jeśli tylko pozwolisz królu.
-Mów mi Mohatu. Szaman to także przyjaciel rodziny, jesteś zawsze mile widziany na Lwiej Ziemi... A i nie zwracaj się do mnie tak oficjalnie to mnie zawstydza. Długo cierpiał?
-Nie to była spokojna śmierć. Niech wielcy królowie go błogosławią.
-Oh tak... Lecz biedaczek też wytrzymał tak długo. To już 5 pokolenie.
-O... tak... dobrze się trzymał lecz wolę teraz o tym nie mówić. 
Lecz Mohatu nie przyszedł tu by rozmawiać o śmierci Ayesa lecz jak pogodzić się ze śmiercią Fabiego
-A odchodząc od tematu jak mam się pogodzić z śmiercią ojca?-zapytał Mohatu
-No cóż jest wiele sposobów. Ale pamiętaj on jest zawsze przy tobie... Wypatruj go tylko na niebie. Rozmawiaj z nim he... he,he,he-i uciekł...
-Co ? Ej wracaj. Czemu uciekasz?
Nagle z gałęzi baobaba wyskoczył Rafiki
-Uhe,he,uhe,he,he,he... Po prostu wypatruj go na niebie... Cześć-i znów skrył się wśród gałęzi
-Głupia małpa- i odszedł.


______________________________________________________________

Wiem dzisiejsza notka trochę dziwna, ale wiecie z filmu jaki był Rafiki...

Pozdrawiam Bika